Zanim napisze coś o sobie, myślę, że warto wspomnieć skąd wziął się mój pseudonim.
Rea jest grecką boginią kobiecości, macierzyństwa i płodności. O tym właśnie będę tutaj głównie pisać. Bycie kobietą nie sprowadza się dla mnie tylko do roli matki, skupionej wyłącznie na rodzinie. Nie da się ukryć, że wydanie na świat dziecka, obserwowanie jak dorasta, a później wyfruwa z rodzinnego gniazda jest niesamowite. Ale to jest tylko część naszej kobiecości. W tym całym cudzie życia nie można zapomnieć o sobie. O swoich pasjach. Swoich celach. Bo szczęście jest w równowadze.
Oczywiście Rea nie była tylko postacią do której modlili się starożytni Grecy. Jak każdy z greckich bogów miała swoją historię. Była córką Gai – ziemii i Uranosa – nieba. Miała też męża Kronosa, rasowego toksyka. Tak bardzo bał się stracić władzę, że po prostu zjadał swoje dzieci tuż po narodzinach. Rea była zrozpaczona, ale żyła nadzieją, że Kronos się opamięta. Niestety jak to przy toksykach póki kobieta nie weźmie spraw w swoje ręce to sobie tak żyją i naginają wszystko dla swojej wygody i komfortu. Ale każda kobieta ma swoją granicę wytrzymałości, Rea też ją miała. Późno bo dopiero przy narodzinach szóstego dziecka postanowiła tupnąć nogą i postawić na swoim. Chociaż nie, ona nie tupnęła, ona wykorzystała podstęp. Kiedy szanowny pan tatuś postanowił posilić się kolejnym dzieckiem Rea podała mu kamień zamiast maluszka. Jak on się nie zorientował to już insza inszość. Niemniej mały Zeus, bo on był tym szóstym dzieckiem został ukryty i zaopiekowany tak, aby Kronos nie dowiedział się o jego istnieniu.
Zeus żył sobie spokojnie w ukryciu, do czasu przyszedł czas na spełnienie przepowiedni. Kronos zjadał dzieci ponieważ bał się że któreś straci go z tronu. I zamiast wychowywać dzieci na lojalne i wierne rodzinie wybrał inne rozwiązanie. Nie biorąc totalnie pod uwagę jak można tym zdenerwować matkę dzieci. Więc gdy nastał odpowiedni czas Rea odwróciła się przeciwko mężowi i pomogła Zeusowi pozbawić ojca tronu. Ale to pikuś, okazuje się że dzieciaczki żyły sobie spokojnie w brzuchu tatusia przez wiele lat, aż w końcu wydostały się na zewnątrz. Zeus pokroił Kronosa na kawałki i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Nie no przesadziłam, mitologii greckiej daleko jest to szczęśliwego i długiego życia. Niemniej ta właśnie historia jest dla mnie bardzo ważna. A właściwie jedna jej mała cząstka. Ta w której kobieta w końcu zatrzymuje się, mówi dość, i z podporządkowanej żony staje się pewną siebie kobietą biorącą życie we własne ręce. I nie chodzi wcale o to, żeby mężczyzn sprowadzić do roli dawcy nasienia. Bo rola ojca w rodzinie jest bardzo ważna mimo, że czasami zapominana.
I tak powoli docieramy tutaj gdzie teraz jestem i co zamierzam tworzyć. Nie zabraknie tutaj postów o ciąży, o macierzyństwie, o samorozwoju, o kobiecości. Mam nadzieję, że spotkam się z waszym zainteresowaniem i miło tu spędzicie czas. Chętnie napiszę też o tym co was najbardziej interesuje więc zapraszam do komentowania.